OSOBOWOŚĆ UZALEŻNIONA DOMENĄ NASZYCH CZASÓW – CZĘŚĆ I
Osobowość uzależniona jest domeną naszych czasów. Mówiąc o uzależnieniu, widzimy obraz człowieka, będącego na drodze moralnego i życiowego upadku – narkomana lub alkoholika. Jednak problem uzależnienia sięga o wiele głębiej. W społeczeństwie – o czym bardzo ostatnio głośno – przybywa ludzi uzależnionych od przeróżnych czynności. Można tu wymienić seks, hazard, internet, jedzenie, zakupy, zbieranie, bogacenie się… W miarę cywilizacyjnego postępu ilość osób i mnogość dróg uzależnienia wzrasta.
Z pewnym marginesem błędu, można pokusić się o stwierdzenie, że wszyscy jesteśmy uzależnieni.
Nie wszyscy jednak uzależniamy się od rzeczy, które rujnują nam życie, wobec czego być może nawet tego nie zauważamy.
Oczywiście – uczciwość wobec siebie i gotowość przyznania się, że mogę być albo jestem od czegoś uzależniony, stanowi w pewnym sensie o gotowości danej jednostki.
Bądźmy szczerzy – w tym momencie naprawdę nieliczni są w stanie przyznać przed samym sobą, że być może są w ich życiu rzeczy, z którymi na co dzień sobie nie radzą.
A samo przyznanie się, to już naprawdę ogromny sukces.
Gdzie zatem leży geneza uzależnienia, którą wykazuje osobowość uzależniona?
Czy istnieje wspólny mianownik, który łączy wszystkich uzależnionych?
Jak to jest, że jedni uzależniają się, a drudzy nie?
Żeby uczciwie i dogłębnie odpowiedzieć na te pytania, potrzeba otwartego serca i umysłu.
Rzeczywistość jest nie tyle zaskakująca, ile bolesna.
Powodów kształtowania się osobowości uzależnionej należy doszukiwać się przede wszystkim w procesie wychowawczym.
Nie należy tutaj nikogo winić – z reguły rodzice wychowują swoje dzieci w jak najlepszej wierze i w gruncie rzeczy w sposób taki, na jaki sami są gotowi.
Oni sami, w pewnym sensie, padli ofiarą wychowywania w nieświadomości.
System, w którym żyjemy od wczesnego dzieciństwa, poprzez naszych rodziców właśnie, wtłacza nas w formę zakazów i nakazów.
Uczy się nas co można, a czego nie można, ogranicza naszą swobodę, tłumacząc to naszym własnym dobrem.
Nie daje możliwości popełniania błędów, uczenia się, doświadczania świata.
Nie wspiera naszych talentów, nie pyta nas o zdanie.
Bardzo często stajemy się narzędziem zaspokajania niespełnionych fantazji naszych rodziców.
Jesteśmy zmuszani do rzeczy, których w rzeczywistości nie chcemy.
Kiedy próbujemy wyrazić nasz sprzeciw, jesteśmy pacyfikowani.
Niejednokrotnie używa się wobec nas przemocy, agresji – to dla nas największa zbrodnia, nie jesteśmy jako dzieci przecież niczemu winni.
Nie jesteśmy winni frustracji naszych opiekunów.
To obraz wychowania, który przekazywany jest z pokolenia na pokolenie od lat i szukanie winnych takiego stanu rzeczy mija się z celem.
Nieświadomość jest wszakże domeną naszych czasów.
Wszelkie aspekty braku wsparcia, braku możliwości ekspresji i wyrażenia naszej dziecięcej kreatywności mają swoje konsekwencje w postaci wewnętrznego poczucia braku. Pustki.
Nienazwanego jeszcze lęku.
Jako dzieci, mamy tendencję do brania na siebie winy za postawę rodziców, nie rozumiemy jeszcze praw, rządzących światem oraz nie potrafimy się w żaden sposób obronić.
Z czasem, kiedy z braku innej możliwości zaczynamy to akceptować, przyjmujemy ten dysfunkcyjny model za swój i zaczynamy podług niego funkcjonować.
To dla nas ogromna krzywda – na podstawie poczucia braku zaczynamy kreować naszą wewnętrzną prawdę.
Można to porównać do próby wybudowania domu na fałszywych fundamentach.
To – po prostu – grozi katastrofą.
Nasze postrzeganie świata zatem, od samego początku można uznać za w pewnym sensie wypaczone, niepełne.
Bardzo wiele mówi się dziś o dziecięcej depresji, fali samobójstw wśród nastolatków, wczesnej inicjacji narkotycznej.
Tak naprawdę wszystkie te rzeczy stanowią próbę ucieczki, zapełnienia wyjącej, wewnętrznej pustki.
Już jako nastolatkowie, niejednokrotnie wchodzimy w rolę ofiary – to osobowość uzależniona.
Poczucie braku, lęk przed złością rodziców, brak ich bliskości czy strach przed agresją przenosimy na ludzi wokół siebie i przejawiamy w swoich życiowych postawach.
Nie zdajemy sobie sprawy, że w istocie staliśmy się więźniami tych emocji, od których najbardziej pragniemy uciec.
Z czasem lęk i pustka, które wcześniej odczuwaliśmy w relacji z naszymi rodzicami, stają się przyczyną obwiniania całego świata za swój los.
Tkwimy w egzystencjalnym bólu, do którego nie potrafimy się przyznać, którego sami do końca nie rozumiemy, a którego nie możemy dłużej znieść.
Szukamy wyjścia, ucieczki. Zrównoważenia.
Tutaj rozpoczyna się proces próby odnalezienia siebie samego gdzieś tam… NA ZEWNĄTRZ.
A to – już w założeniu – nigdy nie może się udać.
Skuteczna pomoc psychologiczna kliknij TUTAJ
⇒ Czytaj także: OSOBOWOŚĆ UZALEŻNIONA DOMENĄ NASZYCH CZASÓW – CZĘŚĆ II
*Niebieską czcionką zaznaczono odnośniki np. do badań, tekstów źródłowych lub artykułów powiązanych tematycznie.