NIEMCY ZAJĘLI POLSKIE CUKROWNIE, TERAZ CZAS NA KOPALNIE WĘGLA
Niemcy, którzy przodują w Unii Europejskiej pod względem zużycia węgla, pomimo „zielonych”, ekologicznych deklaracji, czyhają na przejęcie polskich kopalni i złóż węgla. Chcą to zrobić tą samą drogą, która doprowadziła ich do przejęcia polskich cukrowni…
Węglowa potęga
Według raportu Eurostatu, Polska wyprodukowała 63,4 mln ton węgla kamiennego w 2018 r., co stanowi 86% całkowitej produkcji w Unii Europejskiej.
Niemcy przodują jednak w UE pod względem zużycia węgla brunatnego.
Stanowi on 44 proc. całkowitej konsumpcji, podczas gdy na dalszych miejscach znajduje się Polska z wynikiem 16 proc. oraz Grecja i Czechy (po 10 proc.).
Jakby nie patrzeć Polska jest węglową potęgą, tak jak kiedyś była potęgą cukrową.
Dlatego też Unia Europejska chce zrobić wszystko, aby nas zdegradować i odebrać to, co mamy najcenniejsze, czyli produkcję i złoża.
Zniszczenie polskich cukrowni
Jak wiadomo, Polska jest nie tylko węglową, ale i (była) potęgą cukrową.
Byliśmy zaraz po Francji i Niemczech największym producentem buraków cukrowych w Unii Europejskiej.
W 2016 roku buraki w naszym kraju uprawiało 36,6 tys. gospodarstw rolnych, na powierzchni 206 tys. hektarów.
Oczywiście w porównaniu z danymi sprzed kilkudziesięciu lat, te wyniki i tak wyglądały słabo.
Wystarczy zauważyć, że w stosunku do połowy lat 70. ta uprawa spadła ponad dwukrotnie (wówczas wynosiła ok. 500 tys. ha).
A to właśnie w tamtych latach polski biznes cukrowy miał się bardzo dobrze, wielu ludzi miało pracę, były zyski.
Przyszedł jednak czas, że Polska wstąpiła w szeregi UE i trzeba było zmagać się z absurdalnymi przepisami.
Otóż dopiero w październiku 2017 roku po 4 latach dyskusji w sprawie ustalenia decyzji o reformie wspólnej polityki rolnej, Unia zniosła obowiązujący limit kwoty produkcji cukru, który w wielu przypadkach zaważył na „być albo nie być” polskich cukrowni.
Wiązał się on z tym, że każda ze spółek miała limit produkcji, a cukier wyprodukowany ponad ten przydział musiał być wywożony za granicę lub też przeznaczony na cele niekonsumpcyjne.
W Polsce limit produkcji cukru wynosił 1,4 mln ton, podczas gdy jego krajowe zużycie wynosiło ok. 1,7 mln ton.
Oznaczało to, że Polska przez wiele lat musiała także kupować cukier za granicą, chociaż swobodnie mogła wyprodukować go sobie sama.
Dlaczego więc tak późno UE zniosła te limity?
Ano dlatego, że w Polsce cukrownie bankrutowały przez limity i zaczęli przejmować Niemcy.
W 2001 roku na terytorium Polski działało 78 cukrowni, ale w ciągu kolejnych 12 lat ich liczba spadła do zaledwie 18.
Coraz więcej polskich cukrowni, które gorzej radziły sobie z funkcjonowaniem, trafiało w ręce niemieckiego kapitału.
Niemcy zaś albo likwidowali nowoczesne zakłady produkcyjne, wywozili maszyny do innych cukrowni zlokalizowanych na swoim terenie, budynki burzyli, a teren przeznaczali pod nowe inwestycje, albo w niektórych przypadkach decydowali się na dalsze prowadzenie biznesu.
W ten oto sposób Niemcy przejęli nasze cukrownie, Unia zniosła limity, więc niemieckie cukrownie w Polsce zaczęły ponownie pracować pełną parą, a Polacy zamiast z polskich cukrowni, kupują cukier z niemieckich.
Czas na węgiel
Po cukrowniach przyszedł czas na polskie kopalnie i złoża węgla.
Jak tego dokonać? Najprościej – były limity na cukier, czas na limity na węgiel, a raczej na unijną „dekarbonizację”.
Unia Europejska wymyśliła sobie, że czas na walkę ze zmianami klimatu.
Mądre głowy ustaliły, że najbardziej dla niego szkodliwy jest dwutlenek węgla, który w niemal 80 proc. pochodzi z emitowanych przez człowieka gazów cieplarnianych.
W tych 80 proc. emisji, „aż” 25 proc. udziału na całym świecie ma węgiel.
Polskę uznano za największego truciciela w Europie (mimo że statystyki pokazują zupełnie co innego).
Tymczasem Unia stwierdziła, że czas na obostrzenia klimatyczne i to od Polski oczekuje się największych zmian.
Dlaczego? Dlatego, że Niemcy czyhają na nasz węgiel i sytuacja z kopalniami może powtórzyć się tak, jak zrobiono to w przypadku cukrowni – wprowadzić jakieś limity, potem je znieść, biznes upadnie, więc pojawią się „dobrzy wujkowie” i go „uratują”.
Jak już wcześniej podkreślono, Niemcy przodują w UE pod względem zużycia węgla brunatnego.
Chociaż w ciągu 10 lat zainwestowali 580 mld dolarów na odnawialne źródła energii, redukcja dwutlenku węgla w tym kraju jest bliska zera, a rachunki za prąd wzrosły o 50 proc.
Dlatego też rząd Niemiec oficjalnie przyznał, że nie uda im się osiągnąć celów polityki klimatycznej, a Niemcy pozostaną krajem węgla brunatnego.
Brawo! – czyli bez węgla będą nikim.
Nie mają swoich złóż ropy, dlatego węgiel jest ich jedyną nadzieją, a cała niemiecka gospodarka uzależniona jest od jego zewnętrznych dostaw.
Nie jest tajemnicą, że największe dostawy mogą pochodzić z Polski, bo to my mamy w brud czarnego złota, o które właśnie trwa batalia propagandowo – gospodarczo – polityczna.
Czy wiecie, że Japonia nie posiada własnych złóż, a buduje 36 wielkich elektrociepłowni?
Czy wiecie, że USA, Rosja i Chiny mają gdzieś zmiany klimatu i klimatyczne ustalenia?
Tu nie chodzi o zaśmiecanie lasów, czy zanieczyszczenia rzek.
Nie chodzi też o tony plastiku w oceanach.
Tu chodzi o zupełnie coś innego – o przejęcie kontroli i władzy nad polską gospodarką, nad naszymi złożami, w których inni widzą wielki potencjał i szansę dla siebie na dalszy rozwój gospodarczy…
⇒ Czytaj także: TAJNY PLAN POLITYKÓW I ŚWIATOWYCH „ELIT” DOTYCZĄCY ZMIAN KLIMATU
*Niebieską czcionką zaznaczono odnośniki np. do badań, tekstów źródłowych lub artykułów powiązanych tematycznie.
https://www.youtube.com/watch?v=zxT-OCFpEro