NADZÓR I CENZURA PO „PANDEMII” COVID-19 – CZY BĘDZIE JESZCZE GORZEJ?
Nadzór i cenzura wprowadzone w czasie „pandemii” COVID-19 zdaniem niektórych demaskatorów były i są celowym działaniem, które miało na celu legalne wprowadzenie nowego systemu kontroli. Co więcej, są i tacy, którzy twierdzą, że to dobry zabieg i po całej „pandemii” nie tylko potrzebujemy więcej cenzury w Internecie, ale że dalsze ograniczenia naszych wolności są właściwie dla nas dobre.
Jeszcze większy nadzór
Jack Goldsmith, „konserwatywny” profesor prawa z Harvardu,
który napisał wiele artykułów z zakresu prawa międzynarodowego, postępowania cywilnego, sądów federalnych, konfliktu przepisów i prawa bezpieczeństwa narodowego, w artykule dla The Atlantic twierdzi, że w następstwie „pandemii” COVID-19 nie tylko potrzebujemy więcej cenzury w Internecie, ale że dalsze ograniczenia naszych wolności są właściwie dla nas dobre:
COVID-19 ośmielił amerykańskie platformy technologiczne, by wyłoniły się z ukrycia. Przed pandemią były one przedmiotem publicznego oburzenia na życie pod ich panowaniem. Obecnie platformy z dumą współpracują ze sobą i zgodnie z wytycznymi rządu, aby cenzurować szkodliwe informacje związane z koronawirusem. I wykorzystują swoje ogromne możliwości gromadzenia danych, w koordynacji z rządami federalnymi i stanowymi do poprawy śledzenia kontaktów, egzekwowania kwarantanny i innych środków zdrowotnych.
Jak ostatnio chwalił się Mark Zuckerberg z Facebooka:
Świat miał już pandemie, ale tym razem mamy nową supermoc: zdolność do gromadzenia i udostępniania danych.
W sprawie zwiększonego nadzoru i cenzury w okresie „pandemii” głos zabierają także grupy zajmujące się prawem cyfrowym.
Przykładowo przedstawiciele Electronic Frontier Foundation twierdzą, że wszelkie nadzwyczajne środki stosowane w celu zarządzania konkretnym kryzysem nie mogą stać się trwałymi elementami krajobrazu rządowych ingerencji w życie codzienne.
Ale „nadzwyczajne” środki, które widzimy, nie są wcale takie niezwykłe.
Potężne siły naciskały na większą cenzurę i nadzór sieci cyfrowych na długo przed tym, jak „nowy” koronawirus zaatakował w Chinach, i będą to robić, gdy kryzys minie.
Praktyki kontroli i cenzury, które wprowadzono po ogłoszeniu „pandemii”, nie stanowią zerwania z wcześniejszymi zmianami, ale ich przyspieszenie.
Chiny – modelowe społeczeństwo
Choć może to wydawać się zaskakujące, inwigilacja cyfrowa i cenzura w Stanach Zjednoczonych i krajach europejskich wykazują już wiele podobieństw do tego, co można znaleźć w krajach autorytarnych, takich jak Chiny.
Różnice konstytucyjne i kulturowe oznaczają, że to sektor prywatny, a nie rządy obecnie zajmuje główną pozycję w tych praktykach, które dodatkowo doceniają i przeciwdziałają zagrożeniom innym niż w Chinach.
Ale tendencja do większego nadzoru i cenzury, a także do rosnącego zaangażowania rządów w te działania, jest niezaprzeczalna i prawdopodobnie nieunikniona.
Wspomniany wcześniej prof. Jack Goldsmith twierdzi, że to Chiny miały rację, wprowadzając już dużo wcześniej wszechobecną kontrolę, a nadzór i cenzura są nieuniknionymi elementami dojrzałego i kwitnącego Internetu, dlatego rządy muszą odgrywać dużą rolę w tych praktykach.
Według tego „konserwatywnego” prawnika komunistyczne Chiny powinny być traktowane jako modelowe społeczeństwo, do którego powinniśmy zmierzać na całym świecie.
Musimy mieć na uwadze, że ogólny trend w kierunku większej kontroli nie zniknie, a jeśli będziemy pozwalać na jeszcze większą ingerencję w naszą wolność, może być tylko gorzej.
Ten trend cenzury został już celowo wprowadzony, zaszczepiony i zakorzenia się w umysłach zmanipulowanego społeczeństwa.
A teraz, gdy coraz więcej osób chce, by „pandemia” dobiegła końca, tym bardziej chętnie ludzie zrzekną się swoich praw, aby tylko nie musieli ponownie żyć w areszcie domowym.
Prywatność? Kiepski żart.
Powiedziano nam, że „internetowa mowa” może wyjątkowo „podżegać do przemocy”, dlatego należy ją cenzurować, aby była „kompatybilna” z „nowymi normami” społeczeństwa.
Gdzieś w Internecie niewygodna prawda kogoś obraża, rani czyjeś uczucia i sprawia, że ktoś czuje się „niebezpiecznie”.
Niewielu zastanawia się nad tym, że prawdziwe niebezpieczeństwo czai się w cenzurze i ukrywaniu niewygodnych faktów.
⇒ Czytaj także: EDWARD SNOWDEN: „KORONAWIRUS TO NIEPKOJĄCY, ZAPLANOWANY CHWYT WŁADZY”
♦ Zareklamuj światu swoją działalność, produkty, miejsce, wydarzenie itd. – dodaj ogłoszenie ⇒ KLIK
♦ Odkrywaj zakryte z nami, wspieraj rozwój portalu ⇒KLIK
♦ Współpraca reklamowa na portalu ⇒ kontakt@odkrywamyzakryte.com
*Niebieską czcionką zaznaczono odnośniki np. do badań, tekstów źródłowych lub artykułów powiązanych tematycznie.