O LĘKU JAK SOBIE Z NIM RADZIĆ, A TAKŻE ZE SMUTKIEM, ZŁOŚCIĄ, WSTYDEM I POCZUCIEM WINY
Lęku słodki lęku. Im bardziej zmieniasz moje życie w piekło, tym bardziej Cię nienawidzę. Im bardziej Cię nienawidzę, tym bardziej zmieniasz moje życie w piekło. Powracając pod postacią nerwicy, niepokojów lub kompulsywnego pragnienia ogarniania rzeczywistości. No ale ty jesteś tylko mechanizmem obronnym, który powstał po to, by mnie ostrzegać przed niebezpieczeństwami. Bo Ty lęku jesteś w przeszłości i przyszłości. Na podstawie przeszłości ostrzegasz mnie przed niebezpieczeństwem.
I taka twoja rola.
Gdy dziecko się sparzyło, to już nie dotknie wrzątku.
Bo się boi.
Gdy dziecko dostało pałę w szkole to się albo nauczy, albo ucieknie z lekcji.
Bo się boi.
Gdy saper dowiedział się, że mina może go zabić, to już każdą będzie rozbrajał ostrożnie. Bo się boi.
Gdy wpadniesz autem do rowu na zimowej drodze, to kupisz zimowe opony i będziesz jeździł wolniej.
Do tego ubezpieczysz auto-casco lub/i siebie na życie.
Bo się boisz.
Lęk zbiera doświadczenia przeszłości i projektuje je jako możliwą przyszłość.
I mechanizm poczucia kontroli nad życiem sprawia, że chcemy uniknąć tego co pokazuje nam lęk, by to nie zaszło (opony, wolniej) albo planujemy reakcję, jak już to zajdzie (ubezpieczenie itp.).
Planujemy.
I zazwyczaj kompulsywnie.
Bo przyczyn lęków możemy mieć tysiące.
I w każdą będziemy ślepo wierzyć.
No ale z racji, że jest tego tysiące, to zacznie nam być ciężko.
A przecież 90 % z tych projekcji przyszłości nie zajdzie.
Nie musimy zachorować na raka, zginąć w wypadku, zostać zdradzeni, pobici, zgwałceni, oszukani, windykowani itp.
Ale lęk wszystko to nam z całą stanowczością będzie projektował.
Skutecznie wpływając na to, że będziemy czuli coraz mniej tego co chcemy czuć — lekkość, spokój, beztroskę i ufność.
No i tego lęku nie chcemy.
Bo widzimy, że ciężko nam z nim.
A im bardziej go nie chcemy, tym bardziej on nie chce nas.
I konflikt się zaognia.
A razem z nim nasz niepokój, nerwica, kompulsywne poczucie kontroli.
No i my tego lęku znowu nie chcemy jeszcze bardziej.
I on nas wtedy też.
I tak kurwa do zajebania.
„Terapeuta: Zamknij oczy i poczuj, gdzie jest Twój lęk. Jesteś w stanie sobie go zwizualizować?
Osoba Terapeutyzowana: Hmm, tak, czuję go w klatce piersiowej, za mostkiem.
T: Jak wygląda?
OT: Jak wielki lew
T: Jeśli chcesz mu coś powiedzieć to mu to powiedz
OT: Chcę, żeby spierdalał
T: To mu to powiedz
OT: Ok… <chwila ciszy>
T: Coś odpowiedział
OT: Żebym sam spierdalał”
I już.
Lecisz samolotem.
I czujesz lęk.
Że spadniesz.
I zginiesz.
W przyszłości, no bo w tym momencie jeszcze lecisz i nic złego się nie dzieje.
No nie chcesz tego czuć.
Ale im bardziej nie chcesz, tym bardziej czujesz.
Możesz się napić drinka, ale to zadziała tylko jak tabletka przeciwbólowa.
Odgoni tym razem ten lęk.
Na krócej lub dłużej.
No ale on powróci.
Przecież nie będziesz pił cały czas.
Ty: Dlaczego mi to robisz?
Lęk: Ja Cię tylko ostrzegam. No, że spadniesz i zginiesz.
Ty: Taaa. Najlepiej chciałbyś, bym siedział w domu i nigdzie nie wychodził, co nie? Ale nawet wtedy mi powiesz, że tam w tym domu coś spadnie mi na łeb, albo przyjdą złodzieje, co nie?
Lęk: No kurwa jasne. Od tego jestem przecież. Pokażę Ci wszystko, co może się wydarzyć.
Ty: Hmm. No tak. W sumie Twoja intencja jest dobra. I nawet chciałbym Cię w niej wspierać. No ale kiedy tak mnie zalewasz emocjami, to po prostu mi ciężko. I Ciebie wspierać. I po prostu żyć. Myślę, że tobie wtedy też lekko nie jest.
Lęk: No nie jest. Wpadam wtedy w stan zapalny i coraz bardziej Cię zalewam. Ja tylko chcę, być widział, że coś może się zdarzyć i zareagował na to.
Ty: Hmm. No jasne. No to zaczekaj. Wyjrzę za okno… Wciąż jeszcze lecimy i nie spadamy. Jeszcze nic złego się nie dzieje. To słuchaj — ja zamknę na chwilę oczy, pooddycham i po prostu zaufam. Pozwolę rzeczom się dziać. I tak nie mam na nie wpływu. Oddycham i pozwalam miłości pracować. Pozwalam wszechświatowi działać. Ufam. Choć przez chwilę. Ty mój drogi lęku nie musisz. Wiem, że nie potrafisz. Przecież jesteś mistrzem świata w nieufności.
Lęk: No kurwa jestem
Ty: No właśnie. To ja sobie pozwolę na ufność, a Ty rób swoje. Zaraz wysiądziemy na lotnisku, a Ty znowu będziesz mnie ostrzegał. Że bomba. Że kontrola. Że okradną. Ok. Dziękuję ci za to. Od tego jesteś. I to rób swoje, tak jak potrafisz. A ja tymczasem zaufam. Zgoda?
Lęk: No zgoda. Ta Twoja ufność trochę dziwna i niezrozumiała dla mnie. Ale ok. Skoro mnie akceptujesz i zostawiasz mi swobodę, to ja idę robić swoje.
Ty: <uśmiechasz się i oddychasz, pozwalając miłości pracować>
Lęk: <Idzie robić swoje. Już nieco mniej kompulsywnie>”
To tylko z pozoru czcze naiwne. Lęk i każda z naszych emocji jest dla nas dokładnie taka jak my dla nich.
I tak zazwyczaj są to emocje i mechanizmy, które z jakiegoś powodu utkwiły w momencie gdy powstały i/lub wpadły w stan zapalny — czyli w dzieciństwie i wciąż bronią tego dziecka. A nie nas.
I tak zazwyczaj są to emocje i mechanizmy, których było w tym dzieciństwie albo za dużo (i się z nimi stopiliśmy) albo za mało (bo były niepożądane przez kogoś i je wyparliśmy).
W obu przypadkach powrócą w dorosłości w swoim stanie zapalnym.
Lęk jako niepokój / nerwica / kompulsywna potrzeba poczucia kontroli
Smutek jako melancholia / depresja
Złość jako lęk / wkurw / nienawiść
I wtedy raczej nie da się ich wyrwać.
Gdyż one czekają na naszą własną ich akceptację. Uznanie ich. Pozwolenie sobie na nie w nas.
Przyznanie sobie do nich prawa.
Nie tak, że pchany swoją złością pójdę bić ludzi.
Ja po prostu przyznam sobie prawo do tego, żeby ją czuć taką, jaka jest.
I w ten sposób te „przyzwolone i uznane” emocje zrobią mały kroczek w kierunku swojego uzdrowienia ze stanu zapalnego.
Tak jak dłoń.
Gdy dostała młotkiem i spuchła przecież nie odetnę jej sobie.
Ani nie odetnę skalpelem opuchlizny.
Mimo że dłoń boli jak diabli.
Ja mam o nią zadbać.
Poddać ją opiece, leczeniu, uznaniu.
I dokładnie tak samo działa to z emocjami i mechanizmami w stanie zapalnym.
Spojrzenie na to w ten sposób to często pierwszy, ale wielki krok w kierunku poczucia komfortu.
I pójście dalej.
Dokładnie w tym kierunku.
Bo każdy zasługuje na komfort.
Ty.
Twój lęk.
Smutek.
Złość.
No one też.
W ich komforcie i spokoju tkwi Twój komfort.
I jego Ci życzę 🙂
Skuteczna pomoc psychologiczna kliknij TUTAJ
⇒ Czytaj także: PROBLEMY EMOCJONALNE – JAK REAGUJE NA NIE TWOJE CIAŁO?