KAROSHI – CZY GROZI NAM ŚMIERĆ Z PRZEPRACOWANIA?
Karoshi to japoński termin oznaczający „śmierć z przepracowania”. Pierwszy odnotowany przypadek takiego zgonu w Japonii miał miejsce w 1969 r. Od tamtej pory rok w rok umiera z tego powodu około 10 tys. Japończyków. Problem śmierci spowodowanej zbyt długą i intensywną pracą staje się coraz bardziej powszechny na świecie, zwłaszcza wśród młodych ludzi.
Kiedy nadmiar pracy zabija
od kilku lat próbuje przerwać koło śmierci spowodowanej zbyt długą lub intensywną pracą.
Stres związany z pracą został uznany przez rząd japoński za zagrożenie dla życia siły roboczej w kraju.
W pierwszym dochodzeniu rządu w sprawie karoshi, czyli śmierci z przepracowania, wykazano, że 23 proc. japońskich firm zatrudnia pracowników, którzy mają co najmniej 80 nadgodzin w miesiącu.
W przypadku 12 proc. korporacyjnej sieci w Japonii pracownicy wykonywali nawet ponad 100 nadliczbowych godzin.
W lipcu 2013 r. 31-letnia dziennikarka Miwa Sado zmarła w wyniku nagłej niewydolności serca, po tym jak miesiącu poprzedzającym jej nagłą śmierć przepracowała w firmie 159 nadgodzin.
Z kolei 24-letnia pracownica agencji reklamowej Dentsu w Boże Narodzenie 2015 r. popełniła samobójstwo, skacząc z dachu siedziby biurowca swojego pracodawcy.
Była po 105 nadgodzinach, które przepracowała w ciągu miesiąca.
Śmierć z przepracowania
Japońskie Ministerstwo Zdrowia, Pracy i Opieki Społecznej klasyfikuje karoshi jako nagłą śmierć pracownika, który przepracował ponad 80 (i więcej) nadgodzin w miesiącu.
Najbardziej prawdopodobne przyczyny śmierci z przepracowania to zawał serca, udar mózgu, depresja lub samobójstwo.
Według raportu rządowego prawie jedna czwarta badanych japońskich firm zatrudnia pracowników, którzy pracują za dużo.
W Japonii karoshi uważane jest za cechę japońskiego stylu życia, który nawołuje do wielogodzinnej pracy bez wytchnienia dla dobra ogółu, bycia lojalnym wobec pracodawcy w zamian za gwarancję stabilności pracy na całe życie.
Pracownicy zostają więc w pracy „na chwilę”, bo muszą wykonać ostatnie płatności, bo trzeba wysłać e-mail, gdzieś zadzwonić, coś wydrukować itd.
W ten oto sposób z tej „chwili”, która miała trwać 15-30 minut, robi się godzina, dwie, trzy, a do domu wracają późnym wieczorem, by złapać kilka godzin (nie zawsze spokojnego) snu.
Walka z karoshi
Kiedy o przypadkach śmierci z przepracowania zaczęło się robić głośno w mediach, w 2015 r. w Japonii założono, że liczba osób pracujących ponad 60 godzin w tygodniu ma zostać ograniczona z ówczesnych 9 proc. wszystkich zatrudnionych do 5 proc. w 2020 roku.
W 2017 r. rząd opublikował listę setek nazw z tzw. czarnymi firmami, które naruszają prawo pracy i łamią przepisy dotyczące limitu nadgodzin pracowników.
W ten oto sposób starano się zawstydzić pracodawców i wpłynąć jakoś na zmianę ich postawy.
Po samobójczej śmierci 24-letniej dziennikarki w 2015 r. rząd japoński ogłosił także plan „Premium Friday”, który zakładał, że pracownicy mogą opuszczać miejsce pracy o 15:00 w każdy ostatni piątek miesiąca.
Akcja ta nie przyniosła większych, znaczących rezultatów, ponieważ wolne godziny i tak wykorzystywano w domu na dokończenie zadań rozpoczętych w pracy.
Z karoshi próbowano także walczyć oferowaniem śniadań osobom, które bardzo wcześnie rano przyszły do pracy, zniechęcaniem pracowników do zostawania w biurze do późna, nakłanianiem do wykorzystywania dni należnego urlopu.
Żadne z tych działań nie zmniejszyły fali śmierci z przepracowania, tym bardziej, ze w 2018 r. uchwalono przepisy, które ograniczają liczbę dozwolonych nadgodzin do 100 godzin miesięcznie, mimo że Ministerstwo Zdrowia ustaliło, że osoby, które tak dużo pracują, są zagrożone karoshi.
Krytycy twierdzą, że ten wysoki pułap nadgodzin może prowadzić do jeszcze większej liczby zgonów z powodu przepracowania.
Czy zagraża nam śmiertelne przepracowanie?
Chociaż trudno jest oszacować dokładną liczby przypadków karoshi na świecie i problem ten w największej skali występuje na pewno w Japonii, to przepracowanie dotyka także Polaków.
Statystyczny Polak rocznie pracuje 2008 godzin (wymiar czasu pracy w całym 2019 r.).
To prawie 600 godzin więcej niż w takich krajach jak Niemcy czy Holandia.
Ambicje, ale i konkurencja na rynku pracy wpędzają nas w pracoholizm.
W wielu firmach w całym kraju trwa walka o przetrwanie, bo przecież, jeśli nie wyrobisz normy i nie zabłyśniesz przed zwierzchnikami innowacyjnym pomysłem – możesz „wylecieć”.
Wiele osób pracuje w systemie podstawowa pensja + premia uznaniowa, więc ilość przepracowanych nadgodzin ma tu duże znaczenie.
Mordercza praca odbiera siły, zabiera godziny snu, przysparza stresu i kradnie zdrowie.
Pozwalając sobie na pracoholizm, wierząc we wpojony nam mit, że jak nie będziesz pracował po kilkanaście godzin dziennie, to niczego się w życiu nie dorobisz, stajemy się niewolnikami systemu stworzonego i sterowanego przez tych, którzy nie chcą, by ludzie mieli czas wolny, czas dla siebie i rodziny.
Zapracowany człowiek staje się doskonałą marionetką, która mało wie, co się wokół niej dzieje, nie interesuje się tym i żyje tym, co wpoi jej system, czyli po prostu lepiej się nim manipuluje…
Skuteczna pomoc psychologiczna kliknij TUTAJ
*Niebieską czcionką zaznaczono odnośniki np. do badań, tekstów źródłowych lub artykułów powiązanych tematycznie.