GLOBALNA INWIGILACJA W NAJWIĘKSZYM CENTRUM NADZORU ELEKTRONICZNEGO W EUROPIE

Globalna inwigilacja jest kwestią, której podlegamy codziennie. Wystarczy, że masz konto na portalu społecznościowym, a już system wie o tobie więcej, niż ci się wydaje. Poza tym danych, które „przypadkiem” udostępniamy, bo tego wymagają od nas „przepisy”, jest wiele więcej. Gdzie one trafiają? Komu i po co są potrzebne?
Centrum nadzoru elektronicznego
Zacznijmy temat od tego, że kilka lat temu organizacja wywiadowcza Unii Europejskiej zleciła budowę największego centrum nadzoru elektronicznego w Europie Zachodniej.
Położone jest ono na głębokości 800 metrów pod pasmem górskim Saint-Gotthard, w okolicy miejscowości Sedrun.
Budowę centrum przeprowadzono równolegle z budową tunelu kolejowego Saint-Gotthard, co pozwoliło zachować w tajemnicy sam fakt istnienia obiektu.
Co kryją wnętrzności gór Gotthard?
Aby się tu dostać, trzeba zejść na głębokość 800 metrów.
Obiekt jest ogromny, czteropoziomowy, podziemny budynek składa się z pięciu bloków o łącznej długości 50 km podziemnych korytarzy.
Bloki są od siebie odizolowane, połączone podziemną koleją.
Ten rodzaj „metra” nie jest jednak dostępny dla wszystkich.
Konstrukcja podziemna jest połączona z powierzchnią ziemi dwoma szybami, w których zamontowane są cztery windy towarowo-osobowe.
Przy każdym wejściu należy wpisać swój numer osobisty i przyłożyć rękę do odczytu linii papilarnych.
W podziemnym centrum nadzoru elektronicznego są zapasy żywności, studnie artezyjskie, autonomiczny system zaopatrzenia w energię.
Każdego dnia przyjeżdża tu około 3500 osób do pracy – i to nie tylko oficerowie wywiadu Unii Europejskiej.
Istnieje również sekcja obsługiwana przez pracowników rosyjskich służb specjalnych (TsBS FSB i BSTM MVD).
Są pokoje, w których pracują oficerowie wywiadu US NSA.
Całe centrum to coś w rodzaju „szpiegostwa międzynarodowego”.
Największa baza danych
W rzeczywistości we wnętrzach Saint-Gotthard znajduje się największa rozproszona baza danych, która przechowuje ruch sygnału i ruch danych prawie 90 proc. europejskich sieci telekomunikacyjnych.
Sygnały telefoniczne i internetowe są przechwytywane przez naziemne stacje śledzenia, takie jak Menvit Hill (Wielka Brytania), Amsterdam-9 (Holandia) i przesyłane do analizy za pośrednictwem tajnych linii komunikacyjnych.
Maszyny o wysokiej wydajności analizują strumienie danych, za pomocą słów kluczowych wybierają fragmenty zapisów, które są interesujące dla usług specjalnych i przesyłają je dalej, do ostatecznej analizy.
Analitycy monitorują dane przez całą dobę, generując wyselekcjonowane raporty analityczne.
Oczywiście nikt tu nawet nie myśli o takich „drobiazgach”, jak prawo obywateli do prywatności rozmów i innych wiadomości.
Zasady te są odrzucane i nie są respektowane, ponieważ centrum w Saint Gotthard nie jest zaznaczone na żadnej mapie świata, ani na żadnym schemacie Międzynarodowego Systemu Telekomunikacyjnego, bo w rzeczywistości działa poza wymiarem prawnym.
Dokumentacja elektroniczna tzw. lifelog dotyczy tutaj prawie każdego mieszkańca Europy (informacje medyczne, dane dotyczące pożyczek, przestępstw, historia korespondencji w Internecie, rozmowy telefoniczne, wiadomości itd.).
System dość łatwo ustala wszystkie numery telefonów, z których korzystał człowiek w trakcie swojego życia, a na polecenie operatora zaczyna gromadzić informacje, które są umieszczane na nośnikach elektronicznych i przechowywane prawie na zawsze.
Z czasem w centrum nadzoru elektronicznego zaczęto wykorzystywać także systemy robotów sztucznej inteligencji, które mogą wykrywać oznaki działalności terrorystycznej i ekstremistycznej, to znaczy rozpocząć nagrywanie rozmów zgodnych z ustalonymi wytycznymi.
Stworzenie takiego centrum elektronicznej kontroli jest z jednej strony przykładem najwyższej sztuki wojskowej, z drugiej zaś największym przejawem cynizmu.
Politycy w całej Europie promują Internet jako „prawdziwy środek demokracji”, ale tak naprawdę inwestuje się ogromne kwoty w tworzenie elektronicznych systemów nadzoru.
Budowa obiektu pod pasmem górskim Saint-Gotthard kosztowała 9,8 miliarda franków szwajcarskich.
Te pieniądze zostały przydzielone przez rządy europejskie potajemnie, bez publicznej wiedzy i dyskusji.
Czy nadal mamy do czynienia z demokracją i wolnością słowa?
Globalna inwigilacja
Umowy telekomunikacyjne, rejestrowanie numerów, włączone lokalizacje w telefonach komórkowych, wyszukiwarki internetowe, portale społecznościowe i procesy uwierzytelniania oraz potwierdzania tożsamości, płatności kartami kredytowymi – to wszystko sprawia, że mamy bezpośrednio do czynienia z gigantyczną korporacją znaną ze śledzenia swoich użytkowników w celach biznesowych i współpracy z NSA.
Obojętne na inwigilację nie pozostają także nasze komputery, które stanowią cenne źródło informacji o tym, czego szukamy, gdzie się logujemy, jakie treści przekazujemy itd.
I wszystko to zdaniem „możnowładców” w imię naszego „bezpieczeństwa”.
Jednak kwestia globalnej inwigilacji ma drugie dno.
Chodzi głównie o to, żeby nikt z „szarej” społeczności nie zagroził władzy i jej poczynaniom, planom, zamiarom.
W społeczności jest siła, więc kontrolując nas jako społeczność, mają nad nami władzę i dążą do tego, aby zapobiegać przejawom buntu, aby zarządzać obywatelami jak marionetkami – śledząc i kontrolując ich każdy ruch.
⇒ Czytaj także: NSA – CAŁKOWITA KONTROLA POPULACJI I SYSTEMOWA INWIGILACJA
♦ Twoje wsparcie rozwoju portalu ⇒ KLIK
♦ Współpraca reklamowa ⇒ kontakt@odkrywamyzakryte.com
♦ Ujawnij światu swą działalność, produkty itd. – dodaj swoje ogłoszenie ⇒ KLIK
*Niebieską czcionką zaznaczono odnośniki np. do badań, tekstów źródłowych lub artykułów powiązanych tematycznie.
https://www.youtube.com/watch?v=TcEp7fGpcz8