WIRAKOCZA I BRAMA SŁOŃCA, CZYLI INDIAŃSKI KOSMICZNY MĘDRZEC
Wirakocza to pradawna bardzo ciekawa postać, przedstawiana najczęściej w roli bardzo miłego, uprzejmego boga, który to miał pokazywać ludom indiańskim tajniki medycyny, architektury i podstawowych kwestii życia codziennego. Kim był więc tajemniczy nauczyciel i jaki miał cel? Odpowiedź nie musi być wcale czymś zaskakującym, jeśli tylko połączymy ze sobą pewne fakty.
KATAKLIZM
Tysiące lat temu naszą planetę nawiedził potężny kataklizm.
Zmiótł on praktycznie wszystko to, co było wcześniej na powierzchni ziemi.
Potężny potom, morze ognia czy ogromne trzęsienie ziemi, do dzisiaj nie mamy pewności, czym tak naprawdę był ów kataklizm.
Praktycznie w każdym zakątku naszej planety znajdziemy pozostałości po katastrofie.
Wspominamy o tym, ponieważ ma to spory związek z Wirakoczą i do tej kwestii jeszcze wrócimy.
LUDY INDIAN
Ameryka Południowa zrodziła wiele pradawnych kultur a jedną z najsłynniejszych byli oczywiście Inkowie, gdzie utworzyli oni ogromne imperium, na terenach dzisiejszego Peru.
Przed Inkami, ziemie te zamieszkiwało wiele kultur, a jedną z nich byli Ajmara, gdzie u podstawy ich historii, pojawia się słynny Wirakocza.
Bóg miał pierwszy raz ujawnić się po mistycznym potopie i zaoferował on bezcenną pomoc tamtejszym mieszkańcom.
NIEZWYKŁY CZŁOWIEK
Od samego początku było wiadome, że Wirakocza nie jest zwykłym człowiekiem.
Wyłonił się z morza na świecącym dysku, który lewitował w powietrzu.
Postać miała białą skórę i brodę, co w tamtych rejonach było czymś nowym.
Zdezorientowani ludzie szybko się przekonali, że przybysz przyszedł do nich z pomocą.
CHARYZMATYCZNY MISTRZ
Wykazywał się niezwykłą charyzmą i spokojem.
Zbierał wokół siebie tłumu i niczym Jezus Chrystus nauczył ludzi o prawach rządzonych wszechświatem.
Nie mówił jednak tylko o rzeczach moralnych.
Nauczył swoich podopiecznych zasad metalurgii, gdzie narzędzia kamienne czy drewniane zastępowano stopami metalu.
Wirakocza podarował również wysoce zaawansowaną technologię architektoniczną.
Posiadał on nieznane dzisiejszej nauce urządzenia, umiejące unosić ogromne bloki skalne w powietrze, gdzie towarzyszył temu dziwny, brzęczący dźwięk.
Przekazywał urządzenia tylko wybranym ludziom, ponieważ mogły one wyrządzić komuś krzywdę lub posłużyć jako broń.
Tego typu obserwacje zauważymy nie tylko w ludach Południowej Ameryki, ale i na całym świecie.
Dzięki owej technologii można było w szybkim tempie, wznosić ogromne budowle czego finał widzimy do dzisiaj.
Mistyczny mędrzec nauczał również obchodzenia się ze zwierzętami.
Pokazał techniki hodowania i polowania na stworzenia natury, a Indianie stosują tę wiedzę do dzisiaj.
MOC UZDRAWIANIA
Wirakocza posiadał również wysoce zaawansowaną wiedzę o medycynie.
Niczym Chrystus, uzdrawiał nieuleczalnie chorych np. ze ślepoty.
Dzielił się informacjami o leczniczej mocy ziół i wiedział, w jaki sposób przygotowywać odpowiednie preparaty i maści dające ukojenie w cierpieniu, jak i całkowite wyleczenie.
BRAMA SŁOŃCA
Na terenie Boliwii znajduje się jedno z ostatnich świadectw pracy Wirakoczy.
Obok jeziora Titicaca znajdę się miejsce zwane Tiahuanaco.
Mieści się w nim tzw. Brama Słońca, na której uwieczniony jest wizerunek Wirakoczy i kilkunastu jego posłańców, którzy to mieli współpracować z nim w edukacji dawnych ludów Indian.
Samo jezioro jest bardzo szczególne w całej opowieści.
Indianie regularnie zbierali się wokół Bramy Słońca, a sam Wirakocza w tajemniczy sposób wynurzał się z jeziora wraz ze swoimi posłańcami.
Pewnego razu zapytano go, dlaczego za każdym razem przemawia do słuchaczy w masce.
Wirakocza odparł, że jeśli Indianie ujrzeliby jego prawdziwą twarz, natychmiast uciekliby w przerażeniu.
WĘDRÓWKA WIRAKOCZY
Mistrz nigdy nie pozostawał w jednym miejscy na długo.
Wędrował po całej Ameryce Południowej, zbierając wokół siebie mieszkańców danego terenu i przekazywał swoją wiedzę.
Opowieści wskazują na to, że posiadał on statek powietrzny, pozwalający na przemierzanie ogromnym odległości w bardzo szybki sposób.
Pewnego dnia łagodny mędrzec oświadczył zebranym, że opuszcza ich na długi czas, ale przybędzie ponownie, kiedy nastanie na to odpowiednia chwila.
Jedyne, o co poprosił Indian, to o przekazywaniu przyszłym pokoleniom świadectwa jego pracy i wiedzy.
Ostatni raz widziano go, jak na swoim pojeździe odleciał w kierunku otwartego morza, a towarzyszył temu ogromny huk i rozbłysk światła.
PRZYBYCIE BIAŁEGO CZŁOWIEKA
Lata później, na tereny Południowej Ameryki zawitali Europejczycy, a nieświadomi pochodzenia białego człowieka Indianie, zaczęli czcić przybyszów, ponieważ myśleli, że był to ich dawno wyczekiwany Wirakocza.
To sprawiło, że wszystkie ludy zamieszkujące tamte ogromne tereny, zostały podbite przez zaledwie kilkaset białych ludzi.
STAROŻYTNI ARCHITEKCI
Spójrzmy teraz na sytuację z dzisiejszej perspektywy.
Wspomnieliśmy na początku o potężnym kataklizmie, który dosłownie zresetował wszystko to, co było na ziemi.
Wirakocza to dowód na to, że niektóre z pradawnych cywilizacji przetrwały, a przynajmniej kilka, lub kilkanaście przedstawicieli musiało się uchować przed śmiercią.
Działania Wirakoczy wyglądają jak rozsiewanie plonów na nowej ziemi.
Kimkolwiek był, jego praca przyczyniła się do rozwoju cywilizacji na terenach Ameryki Południowej, czego efekty widzimy do dzisiaj.
Co ciekawe, praktycznie każdy kontynent opowiada podobne historie o mistycznych mędrcach wyłaniających się z wody, niosących ze sobą wiedzę i technologie.
Najwidoczniej, mieszkańcy Ziemi, o których mało co wiemy, postanowili przyczynić się do rozwoju naszego gatunku, a następnie pozostawić go swojej własnej ścieżce rozwoju.
Nie wiemy, czy Wirakocza był człowiekiem, ale na pewno był istotą dobrą.
Jego nauki otwierały oczy mieszkańcom na wzajemne dobro i korzyści płynące z miłowania bliźnich.
Pradawny Architekt przyczynił się do wyglądu dzisiejszego świata i być może, tak jak obiecał, powróci kiedyś do swoich uczniów.
*Niebieską czcionką zaznaczono odnośniki np. do badań, tekstów źródłowych lub artykułów powiązanych tematycznie.