POLACY ZJADAJĄ CHEMIĘ – NAWET 2 KG ROCZNIE! – RAPORT NIK NIE POZOSTAWIA ZŁUDZEŃ
Polacy zjadają chemię – i nie ma co do tego wątpliwości, ponieważ najnowszy raport Najwyższej Izby Kontroli dokładnie to potwierdza. Normy chemicznych dodatków w żywności są przekroczone, a przeciętny Polak zjada ich rocznie średnio 2 kg. Co jeszcze ustalono w trakcie przeprowadzania kontroli przez NIK?
Królowa – przetworzona
Statystyczny Polak kupuje głównie żywność przetworzoną w warunkach przemysłowych, która zawiera substancje dodatkowe.
Takie zakupy stanowią średnio 70 proc. diety przeciętnego konsumenta.
Unia Europejska dopuszcza ponad 330 dodatków do żywności, a dodatkowo ponad 200 objętych jest limitem ilościowym.
Wśród substancji dodatkowych królują przeciwutleniacze, konserwanty, barwniki, substancje słodzące, stabilizatory, wypełniacze, emulgatory i wzmacniacze smaku.
Taka mnogość i różnorodność dodatków do żywności oraz coraz częstsza praktyka ich stosowania sprawia, że według raportu NIK przeciętny konsument spożywa w ciągu roku ok. 2 kg substancji dodatkowych.
Żywności, do której prawo zabrania dodawania dodatkowych substancji, jest niewiele.
Warto jednak zaznaczyć, że wśród nich znajduje się:
- żywność nieprzetworzona;
- miód;
- masło;
- mleko pasteryzowane i sterylizowane;
- naturalna woda mineralna;
- kawa;
- herbata liściasta.
Patrząc na tę krótką listę – bezpiecznej, prawdziwej żywność jest naprawdę niewiele…
85 „smakołyków”
Według badań NIK, jednego dnia każdy, w kogo diecie króluje żywność przetworzona i kto zjada pięć posiłków dziennie, może przyswoić nawet 85 różnych dodatków „E”.
Nie ma się co temu dziwić, jeżeli weźmiemy pod uwagę fakt, że w „zwykłej” kiełbasie śląskiej takich dodatków może być nawet 19!
Izba zleciła kontrolę oznakowania produktów spożywczych – przeanalizowano 501 powszechnie dostępnych wyrobów.
Jedynie w 54 produktach (11 proc.), w składzie zaprezentowanym na etykietach, nie było substancji dodatkowych.
W pozostałych 447, producenci zadeklarowali użycie 132 substancji dodatkowych ponad 2 tys. razy. Statystycznie więc na każdy produkt przypadało pięć dodatków do żywności.
W przypadku niektórych produktów liczba dodatków w jednym artykule spożywczym była znacznie wyższa.
Przykładowo sałatka warzywna ze śledziem i groszkiem zawierała ich 12. Rekordową liczbę substancji dodatkowych zastosowano w kiełbasie śląskiej – 19 – czytamy w raporcie.
Niby jakieś limity stosowania substancji dodatkowych w żywności obowiązują, ale czy ktoś ich przestrzega?
Dobre pytanie…
Nadzór bez nadzoru
Kontrola NIK, o której mowa, dotyczyła głównie kwestii nadzoru nad stosowaniem dodatków do żywności i objęła okres od 2016 do początku 2018 r.
Wniosek z kwestii nadzoru jest jeden – nadzór prawie NIE funkcjonuje!
Według NIK w Polsce co prawda działa sanepid oraz służby kontroli jakości żywności, ale ich działania ograniczają się bardziej do urzędowych kontroli i pobieżnych badań, niż do dokładnej analizy składu i etykiety:
Prowadzone przez skontrolowane inspekcje (Inspekcje Sanitarne, Inspekcję Handlową i Inspektorat Jakości Handlowej Artykułów Rolno – Spożywczych) badania laboratoryjne próbek żywności ograniczały się do wybranych substancji dodatkowych, głównie z grupy substancji konserwujących i barwników.
Żadna z Inspekcji nie analizowała zawartości wszystkich dodatków obecnych w danej próbce żywności. Zwykle wskazywano do badań jedną substancję dodatkową i analizowano ją pod kątem ustalonego dla niej limitu w danym produkcie.
Inne dodatki obecne w tym produkcie w ogóle nie były weryfikowane.
Dodatkowo ograniczona była możliwość analityczna laboratoriów Inspekcji Sanitarnej.
Laboratoria te mogły wykonać badania w stosunku do ok. 65 substancji dodatkowych na ponad 200 limitowanych dozwolonych do stosowania.
Tak zorganizowany system badań nie gwarantuje pełnego bezpieczeństwa żywności, w której stosowane są substancje dodatkowe, niepodlegające z różnych przyczyn badaniom laboratoryjnym.
NIK zwraca uwagę także na złe oznakowanie etykiet:
Z badanych w latach 2016-2018 (I kwartał) przez organy Inspekcji Sanitarnej blisko 9 tys. próbek, zdyskwalifikowano 26 (0,3 proc.).
W zleconych przez NIK badaniach laboratoryjnych 35 próbek zakwestionowano 5 próbek (14 proc.) m.in. z powodu obecności niezadeklarowanych na etykiecie dodatków.
Skoro limity dodatków do żywności są przekroczone, my zjadamy je kilogramami, to czy taki stan rzeczy może mieć niekorzystny wpływ na nasze zdrowie?
Będzie cierpiał konsument…
W raporcie NIK zostało podkreślone, że organy odpowiedzialne za bezpieczeństwo żywności NIE – podkreślamy NIE – skupiały się jak dotąd na monitorowaniu, ani ocenie ryzyka związanego z kumulacją wielu dodatków w produktach spożywczych, ewentualnego ich działania synergistycznego oraz ich interakcji z innymi składnikami diety lub lekami.
Ciekawie, prawda?
Wynika z tego, że przeciętny Polak je codziennie śniadanie, drugie śniadanie, obiad (i deser), podwieczorek i kolację, w trakcie nich dostarczając do organizmu kilkadziesiąt toksycznych substancji, które mogą się ze sobą łączyć, wchodzić w interakcje i siać spustoszenie w organizmie.
[…] niektóre substancje dodane do jednego produktu, w połączeniu z innym artykułem spożywczym nie będą dla człowieka neutralne.
Substancja nieszkodliwa samodzielnie może się nią stać w reakcji z inną, tworząc zagrożenie dla zdrowia – głosi raport.
Oczywiście nie ulega wątpliwości, że substancje te szkodzą każdemu, jednak najbardziej na ich szkodliwe działanie narażone są dzieci – głównie w wieku do 10 lat.
Ich zamiłowanie do lodów, słodyczy, parówek, pieczywa tostowego, słodzonych napojów itp., które zawierają masy szkodliwych substancji dodatkowych, sprawia, że u niektórych dzieci ich spożycie przekracza normy nawet pięciokrotnie.
NIK podkreśla również, że:
[…] żadna z instytucji realizujących zadania z zakresu zdrowia publicznego oraz odpowiedzialnych za politykę żywieniową nie publikuje danych na temat wielkości akceptowanego dziennego spożycia dla każdego dodatku.
W związku z powyższym konsumenci nie mają możliwości dotarcia do takich informacji i nie mogą prawidłowo zadbać o swoje zdrowie.
NIK apeluje
W ocenie NIK obowiązujący system nadzoru nad jakością żywności jest dysfunkcjonalny, a konsument musi mieć się na baczności.
Najwyższa Izba Kontroli wystosowała apel do Prezesa Rady Ministrów, Ministra Zdrowia i Głównego Inspektora Sanitarnego o zajęcie się tą sprawą i rzetelne podejście do tematu.
Nam – konsumentom nie pozostaje nic innego jak dokładniej sprawdzać skład produktów spożywczych, kupować żywność nieprzetworzoną i kontrolować to, co jedzą najmłodsze pokolenia.
O szkodliwych dodatkach w żywności więcej przeczytasz także w artykule:
CHEMIA W ŻYWNOŚCI, CZYLI CZYM NAS TRUJĄ PRODUCENCI?
ANTYBIOTYKI, AZOTANY I SPÓŁKA, CZYLI OTO, CO ZNAJDZIEMY W MIĘSIE!
SPOŻYWCZE FAŁSZERSTWA, CZYLI JAK OSZUKUJĄ NAS PRODUCENCI „ŻYWNOŚCI”
PRAWDA O (NIE)ŚWIEŻYM PIECZYWIE Z SUPERMARKETÓW
ILE SZKODLIWYCH SKŁADNIKÓW ZNAJDUJE SIĘ W NAPOJU TYPU COLA?
LODY – PRZECZYTAJ SKŁAD I UNIKAJ TYCH PEŁNYCH CHEMII
—–
*Niebieską czcionką oznaczono odnośniki np. do badań, tekstów źródłowych lub artykułów powiązanych tematycznie.
https://www.odkrywamyzakryte.com/ekotester/